To była
chwila...
Jedno zaklęcie
rzucone w nieodpowiednią osobę i stało się. Sama nie wiem, jak do tego doszło. Pamiętam,
że było ciemno i nagle z nikąd pojawiło się to zielone światło, które ugodziło
w serce profesor Sprout. To oczywiste, że na wojnie każdy może być ofiarą, ale
dlaczego tą ofiatą była osoba chroniąca samego Pottera?
Potem wszystko działo się jakby
przez kilka sekund. Harry został rozbrojony, Ron torturowany, a mnie złapał mój
odwieczny wróg – Dracon Malfoy, który dotychczas udawał, że walczy po dobrej
stronie. To był koniec, tak myślałam, ale to był dopiero początek. Wtedy przed
Harrym pojawił się Voldemort. Stał przed nim, dumny jak paw. Patrzył na mojego
przyjaciela z pogardą wypisaną na twrzy. Szturchnął go nogą, jakby sprawdzał
czy nie gryzie, a Potter patrzył mu prosto w oczy. Sądziłam, że
Ten-Którego-Imienia-Nie-Wolno-Wymawiać zaraz nas zabije, ale on tylko rzucił
jakieś zaklęcie na gryfona i przeszedł do Rona. Przerwrócił go na ziemię i
mocno kopnął w brzuch. Zaśmiał się przy tym, tak obrzydliwie, cieszył się z
cierpienia drugiego człowieka. Pochylił się nad nim i powiedział:
- Jesteś nic niewartym śmieciem.
Jesteś zerem, Weasley.
Jakby na potwierdzenie swoich
słów, rzucił na rudzielca cruciatusa. Chłopak wił się na ziemi i krzyczał w
niebogłosy. A ja zwariowałam, facet mojego życia jest torturowany pod moim
nosem, a ja nic nie mogę zrobić! Zaczęłam krzyczeć na Voldemorta, że ma
przestać, że go to boli, ale nic sobie z tego nie robił. Bawił się nim, bawił
się moim ukochanym. Gdy chciałam się wyrwać Malfoy położył mi dłoń na ustach i
warknął: ,,Jeszcze raz, a to ty będziesz na miejscu tego śmiecia.” Czy się
bałam? Jak cholera i wtedy nastał koniec cierpień Rona.
- Ohoho! Kogo my tu mamy? Szlama
Pottera – wycedził. – Chłopcy, może chcecie sobie ulżyć?
Wszyscy śmierciożercy zaśmiali
się i krzyczeli, jeden przez drugiego, że on będzie pierwszy. Mimo ogromnego
strachu, spojrzałam Voldemortowi prosto w oczy i wyszeptałam: ,,Czemu taki
jesteś?” Przez chwilę wydawało mi się, że mnie usłyszał, ale to było tylko
złudzenie.
- Pottera i zdrajcę krwi
zostawiacie w lochach Malfoy Manor. Mają mieć oddzielne cele – rozkazał donośnym
głosem. – A pannę Granger odstawiamy do sali balowej. Bellatrix?
- Jestem panie – odezwała się
kobieta, chwilę później leżąca przed byłym ślizgonem.
- Masz dać naszej gryfoneczce
jakąś suknię. Przedstawimy ją wszystkim dzisiejszego wieczora. A teraz, wszyscy
idzie walczyć o Hogwart!
W
taki oto sposób znalazłam się w domu Malfoya. W tej chwili stoję na środku sali,
obserwowana przez tysiące par oczu. Czekam na to co się wydarzy. Boję się
bardzo, lecz to zachowanie jest karygodne dla gryfonki. Co powinnam zrobić? Na
pewno nie będę stała skulona z opuszczoną głową. Jak umierać to z godnością.
Hm, prolog bardzo ciekawy, zainteresował mnie i czekam na więcej! :) Dramione jest mnóstwo w internecie, więc masz ciężki orzech to zgryzienia, ale zapowiada się naprawdę ciekawie! Czekam na więcej. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńhttp://this-is-only-beginning.blogspot.com/